Komentarz Grzegorza Wiśniewskiego, CEO Soluma Group.
Budzący ogromne kontrowersje i sprzeciw branży reklamowej pierwotny projekt ustawy, która miała m.in. wprowadzić podatek od reklam suplementów diety, póki co trafił do zamrażarki. Chodzi tutaj o pomysł Ministerstwa Zdrowia, które zapowiadało nałożenie dodatkowej daniny na nadawców reklam suplementów – rzekomo po to, aby uzyskane w ten sposób środki mogły zostać przeznaczone na programy prozdrowotne. Projekt na razie upadł, ale to nie oznacza, że resort nie wróci do niego w przyszłości.
Ministerstwo Zdrowia już pod koniec 2019 roku informowało o pracach nad ustawą, która mogłaby nieźle namieszać na rynku reklamy. Przypomnę kluczowy element treści tego projektu:
Podmioty świadczące usługę będącą reklamą suplementu diety będą zobowiązane do wniesienia na rachunek właściwego urzędu skarbowego opłaty w wysokości 10 proc. podstawy opodatkowania podatkiem od towarów i usług wynikającej z tej usługi. Środki te zostaną następnie przekazane do NFZ w celu finansowania świadczeń opieki zdrowotnej.
Podmiotem „świadczącym usługę będącą reklamą suplementu” jest ktokolwiek, kto tylko taką reklamę wyemituje: nadawca telewizyjny, wydawca portalu internetowego czy gazety. Jak miałoby to wyglądać w praktyce? Emitent reklamy musiałby albo uszczuplić swój przychód, przekazując 1/10 wartości zlecenia na konto skarbówki, albo po prostu podnieść cenę emisji dla producenta suplementu diety. Wyczuwacie absurd tej sytuacji?
Zaznaczam, że kwestia podatku od reklam suplementów była tylko jednym z założeń ustawy – pozostałe dotyczą chociażby podwyższenia opłat za alkohole w małych butelkach (popularne „małpki”). Nowe prawo wejdzie w życie w kwietniu 2020 roku, ale bez zapisu o podatku od reklam suplementów.
Założenia może i są słuszne – rzeczywiście rynek suplementów diety w naszym kraju jest trochę takim wolnym elektronem, na którym panują dość swobodne zasady (suplementy nie podlegają m.in. obowiązkowym badaniom ich wpływu na ludzki organizm). Każdy z nas z pewnością wielokrotnie miał już dość, gdy w jednym bloku reklamowym pojawiały się spoty kilku specyfików na najróżniejsze dolegliwości.
Ustawa nakładająca dodatkowy podatek na nadawców reklam suplementów diety byłaby jednak złym pomysłem z kilku ważnych powodów:
Na ten moment Ministerstwo Zdrowia wycofało się z tego dziwacznego pomysłu, bo – jak czytamy w komunikacie – będzie obserwować rynek i czekać, aż branża sama się ureguluje. Cokolwiek miałoby to oznaczać w urzędniczej nowomowie.
Dla jasności: nie bronię producentów suplementów diety. Uważam natomiast, że wprowadzanie podatku od reklam nie ma nic wspólnego z promocją zdrowia. To po prostu kolejny sposób na podreperowanie budżetu NFZ. Nie zapominajmy też, że nie wszyscy producenci czy dystrybutorzy suplementów (często to oni wykupują reklamy, np. swoich sklepów internetowych) są krezusami.
Znam wiele tego typu firm, którym naprawdę trudno jest wygospodarować budżet na reklamę – po wprowadzeniu podatku, który musiałby zostać przerzucony na nich, wpadliby w poważne problemy, co najpewniej skończyłoby się kolejną falą zamykania biznesów lub przenoszenia ich do innych krajów.