Znają je mieszkańcy wszystkich większych polskich miast. Mobilne reklamy stanowią ogromne wyzwanie dla urzędników, którzy nie bardzo wiedzą, jak z nimi walczyć. A dlaczego w ogóle mają walczyć? Ponieważ za postój takiej reklamy na parkingu np. w centrum miasta nikt nie płaci. W grę wchodzi też szpecenie przestrzeni miejskiej. W Gdańsku walka z reklamami mobilnymi ruszyła już kilka lat temu.
Jeżdżą, parkują, reklamują
Mobilne reklamy to najczęściej duże billboardy umieszczone na przyczepkach, które ciągną samochody osobowe. Robią to taksówkarze, pracownicy firm reklamowych czy sami właściciele reklamowanych biznesów. Pół biedy, jeśli reklama po prostu jeździ po mieście.
Prawdziwym estetycznym problemem jest sytuacja, w której samochód wraz z przyczepką zostają zaparkowane na legalnym parkingu (zawsze w dobrze widocznym miejscu) i tak sobie stoją przez tydzień, miesiąc, rok. Często jeżdżącą reklamą jest sam samochód oklejony logami, numerami telefonów i hasłami, zwykle zdezelowany grat, który bez powietrza w oponach stoi sobie grzecznie na jednym z miejskich parkingów.
Ponieważ auto i przyczepka są ubezpieczone, teoretycznie proceder można uznać za legalny. Gdańscy urzędnicy podkreślili słowo teoretycznie i zabrali się do legislacyjnej wojny z mobilnymi reklamami.
W Gdańsku mobilne reklamy niemile widziane
Gdańsk już w 2012 roku uznał, że mobilne reklamy nie powinny być tolerowane i na mocy decyzji prezydenta w miasto ruszyły patrole strażników miejskich, którzy po prostu odholowywali auta z przyczepkami zaopatrzonymi w billboardy. Podstawą takiego działania był przepis mówiący o zaśmiecaniu przestrzeni publicznej i psuciu estetyki miasta.
Ofensywa urzędników pozwoliła w krótkim czasie usunąć z gdańskich ulic około 100 mobilnych reklam. W ich miejsce pojawiają się jednak kolejne, dlatego działania strażników miejskich są przez cały czas kontynuowane. Właściciel mobilnej reklamy może odebrać odholowane auto z przyczepką po zapłaceniu za postój. Strażnicy często kontrolują również, czy pojazd nie zniszczył trawnika lub chodnika – jeśli tak, wlepiają dodatkowy mandat.
Reklamy mobilne to sprytne omijanie opłat
Właściciele mobilnych reklam bronią się przed działaniami gdańskich municypalnych jak tylko mogą. Sami zakładają na koła przyczepki lub auta blokady, stosują różne wymyślne formy mocowania reklamy do podłoża. Przede wszystkim jednak dziwią się, że ktokolwiek ściga ich za takie działanie.
Podkreślają, że samochody i przyczepki są ubezpieczone, zarejestrowane, mają więc prawo parkować, gdzie tylko chce ich właściciel (w ramach legalnych parkingów). Sprytnie jednak milczą na temat tego, że nie ponoszą żadnych opłat za reklamowanie się w przestrzeni miejskiej, tak jak ma to zwykle miejsce w przypadku klasycznych billboardów.
Gdańscy urzędnicy nie przyjmują tych argumentów i konsekwentnie opierają się na przepisach chroniących wizerunek miasta przed jego zaśmiecaniem i szpeceniem. To bardzo oczekiwana przez mieszkańców konsekwencja, która pozwoli stworzyć ład reklamowy nie tylko w centrum Gdańska, ale także w pozostałych dzielnicach.
Inne miasta zaczynają iść śladem Gdańska, ale bez wdrożenia jasnych, ogólnopolskich przepisów, każda forma walki z mobilnymi, nielegalnymi reklamami będzie tylko prowizoryczna. Rozwiązania ustawowe są niezbędne, aby oczyścić centra polskich miast z bałaganu tworzonego przez reklamowy kicz.