Nie ma złych terenów, jest tylko ich niewłaściwe wykorzystanie. Doskonałym przykładem jest tutaj Elbląg. Miasto zdaniem wielu położone w zacofanej gospodarczo części kraju, w praktyce ma spore możliwości nawiązywania bardzo intratnych kontaktów handlowych. Z kim? Oczywiście z rosyjskim Obwodem Kaliningradzkim. To sąsiedztwo jest dla elbląskich firm ogromną szansą na znalezienie zbytu na ich produkty i usługi. Dlaczego Rosjanie mieliby korzystać z potencjału akurat Elbląga?
Elbląg znajduje się w bliskim sąsiedztwie dwóch najważniejszych przejść granicznych z Obwodem Kaliningradzkim: w Gronowie i Grzechotkach. Właśnie tam odbywa się 60% ruchu granicznego. Z danych zebranych przez Główny Urząd Statystyczny wynika, że ponad 50% Rosjan wybierających się do Polski na zakupy, robi to w odległości do 50 kilometrów od granicy. Ich wydatki stanowią aż 61,5% wszystkich ponoszonych przez naszych rosyjskich gości. To powinno dać do myślenia.
Mimo to w Polsce mówi się głównie o tym, że na wizytach Rosjan korzysta Gdańsk. Faktycznie, to miasto odrobiło lekcje i przez lata mocno inwestowało w dostosowanie swojej oferty turystycznej i biznesowej pod kątem wymagań rosyjskiego klienta. To również Gdańska najmocniej ucierpiał w momencie, gdy napięcie polityczne między naszymi krajami osiągnęło apogeum i przełożyło się na drastyczny spadek liczby odwiedzających nas Rosjan. O Elblągu mówiło i mówi się w tym kontekście bardzo mało.
Elbląg liczy około 126 tysięcy mieszkańców. Nie jest zatem rynkiem szczególnie chłonnym i rzeczywiście może nie wystarczać lokalnym przedsiębiorcom. Wystarczy więc uzmysłowić sobie, że polsko-rosyjską granicę w Obwodzie Kaliningradzkim każdego tygodnia przekracza kilkadziesiąt tysięcy Rosjan. Część z nich oczywiście nie ma zamiarów stricte zakupowych czy szerzej handlowych, ale tak liczną grupę potencjalnych klientów naprawdę trudno jest zbagatelizować.
Rosjanie, którzy przyjeżdżają do Polski w celach zakupowych, zostawiają u nas ogromne pieniądze. Tylko w IV kwartale 2012 roku wydali na artykuły i usługi blisko 100 milionów złotych – większość tych środków została na terenach przygranicznych. Czy elbląskie firmy wykorzystują ten fakt do maksimum? Z pewnością nie.
Rosjanie robiący zakupy w naszym kraju są zainteresowani głównie sprzętem AGD, elektroniką, biżuterią i wyposażeniem domu. Firmy działające w tych branżach powinny więc robić jak najwięcej, aby przyciągnąć uwagę ogromnej rzeszy klientów ze Wschodu. W zależności od budżetu można przecież pomyśleć o kampaniach skierowanych wyłącznie do Rosjan, także reklamach emitowanych w rosyjskiej telewizji i przede wszystkim – w rosyjskim Internecie. To ogromny potencjał, który wystarczy wyzwolić. Elbląskiego rynku nie stać na bierność w tym zakresie. Warto podpatrywać, jak poradzili sobie z tym w Gdańsku. Wymagało to sporych nakładów, ale przez lata wydatki się wielokrotnie zwróciły.
Nie ma żadnych powodów, dla których Elbląg miałby korzystać z bliskości Rosji w mniejszym stopniu niż przez lata robił to chociażby Gdańsk. Warunkiem jest tylko dostateczna promocja lokalnego potencjału biznesowego. To zadanie dla samych firm, które po prostu muszą zainwestować w swoją rozpoznawalność i widoczność. Narzędzia są. Zacznijmy od najprostszych i niezbyt kosztownych: stron internetowych (z opcjonalnym wyborem języka rosyjskiego) i nośników zewnętrznych.