Świetna kampania reklamowa może się okazać poważnym problemem dla właściciela sieci sklepów Biedronka. Marka znakomicie wykorzystała okres rosnącej inflacji i skopiowała pomysł rządu na tzw. tarczę antyinflacyjną. Problem w tym, że regulamin promocji został napisany w niekorzystny dla konsumentów sposób, czym zainteresował się Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Jeronimo Martins Polska może się spodziewać bardzo wysokiej kary finansowej.
O co chodzi w kampanii „Tarcza Biedronki Antyinflacyjna”?
Biedronka ruszyła z tą zręczną kampanią w połowie kwietnia. Pomysł był bardzo prosty: sieć obiecała, że jeśli konsument znajdzie identyczny produkt w innym sklepie w niższej cenie, to otrzyma zwrot różnicy. Tym samym Biedronka miała ugruntować wizerunek najtańszej sieci handlowej w Polsce.
Regulaminowi promocji przyjrzał się UOKiK i doszedł do wniosku, że coś tutaj zdecydowanie nie gra. Warunki zwrotu różnicy na rzecz konsumenta były tak zawiłe i sieć rzucała tak wiele kłód pod nogi, że skorzystanie z tej promocji mogło być wręcz nieopłacalne.
Sieć m.in. wymagała, aby porównywać ze sobą produkty zakupione w wyznaczonych sklepach, w tym samym tygodniu. Jeśli konsument rzeczywiście znajdzie dany produkt taniej u konkurencji, to powinien odesłać (na własny koszt) paragon oraz zdjęcie produktu na półce pod wskazany adres – ma na to 7 dni. Wcześniej konieczne było dokonanie elektronicznego zgłoszenia do udziału w promocji. W przypadku zaakceptowania zgłoszenia konsument otrzymywał zwrot różnicy w postaci e-kodów do wykorzystania na zakupy w sklepach sieci Biedronka.
W przypadku, gdy różnica w cenie wynosiła np. 1-2 złote, cała operacja – uwzględniając koszt wysyłki paragonu i zdjęcia – stawała się kompletnie nieopłacalna. UOKiK zarzuca więc Jeronimo Martins Polska nieuczciwą promocję i wprowadzenie konsumentów w błąd (akcja zakończyła się 30 czerwca), za co sieć może zostać ukarana grzywną w wysokości do 10 proc. obrotu.