Gdybyśmy zapytali przeciętnego mieszkańca Polski (nie elblążanina), z czym kojarzy mu się Elbląg, moglibyśmy się solidnie zaczerwienić. Ze wstydu, z zażenowania, a bezsilności. Elbląg niestety nie ma żadnej marki, nie dorobił się symboli kojarzonych poza granicami miasta, wiele osób miałoby wręcz trudności z określeniem, gdzie właściwie jest położony. Niestety, nie widać w działaniach władz miasta żadnej spójnej strategii, która mogłaby to zmienić.
Ostatnia szeroko zakrojona kampania promocyjna Elbląga miała zakładać podkreślanie dynamizmu miasta i jego otwartości na zmiany. Problem w tym, że w żaden sposób nie przebiła się ona do świadomości pozostałych mieszkańców Polski, włącznie z inwestorami. Nic dziwnego – ów dynamizm nie został zaprezentowany w postaci spójnej strategii. Wydatki na promocję miasta są bardzo skromne, a co jakiś czas pojawiają się głosy, aby jeszcze dodatkowo je ograniczyć. Efekt doskonale widać – Elbląg nie ma marki.
Miasto z tylko sobie znanych powodów stara się promować pojedyncze imprezy i wydarzenia, które nie są skoncentrowane wokół jakiegokolwiek motywu przewodniego. Inne ośrodki, które także przez lata miały problem z tożsamością turystyczną, obrały ciekawsze strategie. Można wymienić chociażby Bydgoszcz, która wyraźnie postawiła na podkreślanie swoich związków z wodą i muzyką.
Bydgoszcz zainwestowała w odnowienie terenów położonych nad rzeką, co chwilę organizuje imprezy wodniackie, dofinansowuje festiwale muzyczne, hojnie sponsoruje sport. W efekcie miasto w ostatnich latach ogromnie zyskało na popularności, mimo bliskości turystycznego zagłębia w postaci Torunia.
Elblągowi póki co bardzo trudno jest wypracować choćby jeden, ale spójny element, wokół którego napędzana będzie cała promocyjna machina. Nie są to ani zabytki, z których miasto po prostu nie słynie, ani wielkie wydarzenia kulturalne czy sportowe. W ostatnich latach w zasadzie więcej rozgłosu przyniosła miastu głośna dyskusja na temat Kanału Elbląskiego niż zaplanowane działania marketingowe.
Władze Elbląga zapowiedziały jednak ofensywę promocyjną, która ma polegać na działaniach w mediach ogólnopolskich, portalach turystycznych czy wykupywaniu powierzchni na billboardach zlokalizowanych na terenie Mierzei Wiślanej. Nadal jest to jednak kropla w morzu potrzeb i zbyt mała aktywność, szczególnie uwzględniając wieloletnie zaniedbania wizerunkowe.
Miasto ma kilka turystycznych atutów, które mogłyby zachęcić wiele osób do przyjazdu – warto wymienić chociażby Bramę Targową i otwarty już dla żeglugi Kanał Elbląski, jednak ich wypromowanie wymaga czasu i przede wszystkim spójnej strategii. Tej, póki co, niestety nie widać.
Można odnieść wrażenie, że miasto stara się przekonać już przekonanych, czyli mieszkańców Elbląga i okolicznych miejscowości, wydając spore środki na dotowanie lokalnych imprez. Brakuje natomiast decyzji w sprawie zainwestowania w wydarzenie o charakterze ogólnopolskim, które mogłoby przyciągnąć turystów z całej Polski. Brak funduszy jest tylko częściowym wytłumaczeniem. Zaniechanie promocji może się bowiem odbić na pogorszeniu sytuacji finansowej miasta, nie mówiąc już o ostatecznym pogrzebaniu wizji budowania rozpoznawalnej marki.