Elbląg ma niewątpliwie problem z promowaniem swoich walorów nie tylko w skali kraju, ale też w bliskim sąsiedztwie. To głębszy problem, którego nie da się rozwiązać jedną decyzją urzędniczą czy organizując np. wielką imprezę muzyczną. Miasto stara się coś zrobić, ale dotychczasowe działania nie są wystarczające. Elbląg wciąż nie wypracował sobie żadnej marki, co przekłada się na niskie zainteresowanie inwestorów i turystów. Powodów takiego stanu rzeczy szukamy w Internecie.
Elbląg w wyszukiwarce Google
Nowoczesne miasto jest jak firma – musi być zarządzane w taki sposób, aby osiągane dochody pozwalały na rozwój i budowanie silnej marki. Elbląg ma z tym ogromny problem. Ratusza nie stać na szeroko zakrojone kampanie promocyjne, ale pamiętajmy, że sukces buduje się od dołu, małymi krokami. Z tym niestety nie jest dobrze.
Wystarczy prosty test. Bawimy się w inwestora lub turystę zainteresowanego miastem. Wpisuje on w wyszukiwarce hasło „Elbląg” i co otrzymuje? Oczywiście wpis z Wikipedii, ale także odnośnik do komercyjnego portalu miejskiego. Oficjalna strona miasta znajduje się dopiero na 3 pozycji, w dodatku ma mało naturalną dla tego typu witryn domenę zakończoną rozszerzeniem .eu. Miasto na tym traci, bo niewielu internautów kliknie w ten link sądząc, że znajdą tam oficjalne informacje na temat Elbląga.
Strona internetowa miasta
Wchodząc na stronę miasta można nietrudno odnieść wrażenie, że została ona zaprojektowana zgodnie z hasłem: „dużo, więcej, najwięcej”. Jest tu wszystko, co w pierwszym momencie może zniechęcić do dalszego zapoznawania się z treścią witryny. Brakuje elementarnych zasad funkcjonalności. Strona główna jest przeładowana informacjami i grafikami, wygląda mało profesjonalnie. To oczywiście subiektywna opinia, ale podobną mogą mieć tysiące osób potencjalnie zainteresowanych miastem.
Nie wszystko jest jednak złe – strona tak naprawdę wymaga tylko uporządkowania i solidnego audytu jej funkcjonalności. Na pewno warto pochwalić kilka wersji językowych, a także przydatną zakładkę o nazwie Wirtualna Urzędniczka. Szkoda, że częściowo jest ona oparta na technologii Flash, ostro blokowanej przez wiele przeglądarek.
Aktywność w mediach społecznościowych
Z tym nie jest najlepiej. Miasto na swojej oficjalnej stronie chwali się linkami do mediów społecznościowych (Facebook, Twitter, Google+ i YouTube), ale zapomniało, że profile muszą być na bieżąco uzupełniane i prowadzone. Pierwszy przykład? Wchodzimy na elbląski profil w Google+ i widzimy, że ostatni post został opublikowany... 2 lata temu. Tragedia.
Nieco lepiej wygląda to w przypadku Twittera i Facebooka. Pojawiają się linki do istotnych wydarzeń, czasami także konkursy dla mieszkańców. Niestety, nie do końca przekłada się to na popularność profili. Na Twitterze Elbląg ma około 400 śledzących, a na Facebooku blisko 9000 polubień. Jak na miasto z ponad 120.000 mieszkańców – kiepsko.
Widać więc, że Internet nie jest dla elblążan podstawowym kanałem zdobywania informacji na temat miasta. Skoro nie jest dla nich, to nie będzie także dla mieszkańców innych regionów Polski, w tym dla inwestorów. Dowiedzieć się czegoś o ofercie kulturalnej, wydarzeniach czy mocnych stronach Elbląga z sieci nie jest łatwo. Co miasto mogłoby zrobić?
Na to – wbrew pozorom – nie są potrzebne kolosalne pieniądze. W przypadku miasta mającego tak duży problem z rozpoznawalnością jest to natomiast wydatek wręcz konieczny.