Klienci są różni. Przyjaźni, ugodowi, profesjonalni, wymagający, konkretni, ale i chamscy, wiecznie naburmuszeni i roszczeniowi. Część naszego zespołu ma już kilkunastoletnie doświadczenie w szeroko pojętej branży reklamowej i internetowej, dlatego z łatwością wytypowaliśmy tę cechę klienta agencji interaktywnej, którą uznajemy za najgorszą. Chodzi o lenistwo. Dlaczego współpraca z leniwym klientem zawsze oznacza kłopoty – i to dla obu stron? Przeczytaj.
Problemy z lenistwem klienta uwidaczniają się już na samym początku współpracy – nawet jeszcze zanim do niej w ogóle dojdzie. Taki jegomość jest mistrzem lakonicznego przekazu. Wie, że coś chce, ale niekoniecznie zdradza, o co mu właściwie chodzi. „Chcę stronę www, fajną, ładną, nowoczesną. Za ile?” – to klasyczny przykład przekazu, na który z wielkim wysiłkiem pozwoli sobie klient-leniwiec.
Tymczasem brak szczegółowego określenia swoich oczekiwań uniemożliwia przygotowanie jakiegokolwiek projektu zgodnie z faktycznymi potrzebami klienta. Dlatego w naszej agencji obowiązuje prosta zasada: nie chce ci się wypełnić briefu? Nie będziemy dla ciebie pracować.
Klasyka. Leniwy klient ma w głębokim poważaniu to, że agencja czeka na jakąkolwiek informację zwrotną. Mail wysłany po godzinie 15 to dla niego wręcz obraza. Zajmie się nim jutro, w ostateczności za tydzień. Przecież on ma na wszystko czas i jest panem sytuacji. Nie byłoby w tym może nic szczególnie irytującego, gdyby nie fakt, że leniwiec stosuje podwójne standardy.
W jego mniemaniu agencja musi stać na baczność przez cały czas, realizować projekty po nocach, no bo przecież jemu się spieszy. Takie podejście jest bardzo charakterystyczne dla leniwych klientów.
Klient z wrodzonego lenistwa nie raczył się dokładnie zapoznać z przesłanym mu projektem. Odpowiedział „Jest OK”, co dla agencji oznacza tyle, że może zabrać się za kolejne zlecenia. Aż tu nagle: po miesiącu czy kwartale leniwiec wraca z taaaką buzią i żąda, by natychmiast wprowadzić poprawki, bo on przecież tego nie zamawiał!
Co w takiej sytuacji ma zrobić agencja? Iść leniwcowi na rękę czy może zasłonić się briefem i umową? Wszystko zależy od konkretnego przypadku. Jeśli leniwiec jest dodatkowo chamem, to my zawsze wybieramy to drugie rozwiązanie.
Leniwego klienta charakteryzuje to, że choćby się waliło i paliło, to on nie kiwnie palcem, by poradzić sobie z jakimś problemem. Wszystko zrzuca na agencję, nawet gdy na mocy umowy nie ma do tego prawa. Leniwiec potrafi odezwać się do agencji po roku i zażądać umieszczenia jakiegoś komunikatu w dziale Aktualności. Nie rozumie, że po to zostało mu zorganizowane szkolenie z obsługi CMS-a, aby mógł takie rzeczy robić samodzielnie.
Tak, mamy alergię na leniwych klientów i w miarę możliwości staramy się ich unikać. Niektórzy jednak dość dobrze się kamuflują. Współpraca z taką osobą nie jest przyjemna i dotyczy to nie tylko branży kreatywnej.