Wiecie, kto jest najlepszym pracodawcą dla copywriterów? Czołowi politycy. Ci mniej czołowi również, a nawet ci z czwartego rzędu. Mało się o tym mówi, ale tzw. klasa polityczna na potęgę korzysta z usług copywriterów. Po co? No jasne – aby dostać się do władzy. Siła słów nadal jest ogromna, o czym przekonujemy się przy okazji każdych wyborów.
Copywriterzy są przez polityków wykorzystywani do pisania przemówień. Nie tylko tych związanych z kampanią wyborczą, ale także okolicznościowych. Z usług zawodowych twórców tekstów korzystają prezydenci, premierzy, posłowie, a nawet samorządowcy. W Polsce, ale głównie za granicą. Mekką tego trendu są Stany Zjednoczone. Nikt nie ma chyba wątpliwości, że sukces wyborczy Baracka Obamy ma swoje źródło głównie w jego znakomitych przemowach. Autor hasła „Yes, we can” na pewno został sowicie za nie wynagrodzony, bo zapewnił swojemu zleceniodawcy 4 lata w Białym Domu. Ten slogan porwał tłumy, idealnie wpisał się w oczekiwania wyborców. Jest znakomity.
W USA z usług copywriterów korzysta się na potęgę. Sztaby wyborcze poszczególnych kandydatów, również tych na nieco niższe stanowiska, jak gubernator czy kongresmen, przeznaczają ogromną część swoich budżetów na zatrudnianie fachowców od słowa pisanego. Ich umiejętności przydają się nie tylko podczas wieców wyborczych, ale także telewizyjnych debat (żaden polityk w USA nie przystąpi do niej bez wcześniejszego przygotowania pod okiem copywritera i speca od wystąpień publicznych). Copywriterzy są najmowani do nadzorowania kampanii w Internecie, szczególnie w mediach społecznościowych.
Copywriterzy są coraz chętniej zatrudniani także przez polskich polityków, ale na razie głównie tych, którzy ubiegają się o najważniejsze funkcje w państwie. Wynik niedawnych wyborów prezydenckich w naszym kraju nie wziął się z sufitu. Owszem, podkreśla się pragnienie zmiany. Ale nie bądźmy naiwni – ten wątek był mocno akcentowany dlatego, że wpadli na niego spece od kampanii wyborczych, w tym copywriterzy zajmujący się marketingiem politycznym. Przemówienia kandydatów na pewno były pisane, a przynajmniej konsultowane, z fachowcami od reklamy. W końcu polityk jest takim samym produktem, jak chociażby nowy model samochodu. Trzeba go sprzedać.
Dobry copywriter znacznie zwiększa szanse danego kandydata na zwycięstwo w wyborach. Stworzy koncepcję, wokół której będą budowane wszystkie wystąpienia. Ustępujący prezydent naszego kraju takiej koncepcji nie miał. Obracanie się wokół wątków historycznych nie porwało tłumów, w przeciwieństwie do tego, co zaproponował jego kontrkandydat (a dokładniej – jego sztab wyborczy). To doskonały przykład na to, jak wielka jest siła słów. Te, które padły w kampanii, będą wkrótce zapomniane. Ich rola jest typowo zadaniowa – mają pasować do danej chwili.
Copywriterzy przed wyborami mają sporo pracy – oczywiście mówimy tu o tych naprawdę dobrych, o uznanej marce. Nie ujawniają się oni w mediach, ich nazwiska nie są znane szerszej publiczności. Jednak to właśnie oni dokładają ogromną cegłę do sukcesu lub porażki danego kandydata. Szczególnie wówczas, gdy sztabowcy dostrzegają potrzebę prowadzenia kampanii w Internecie. Nie jest żadną tajemnicą, że właśnie sieci swój sukces zawdzięcza Paweł Kukiz. Zdradzimy trochę kuchni – przed samymi wyborami zawodowi copywriterzy byli zasypywani zleceniami od sztabowców tego kandydata. Nie były one spektakularne i bardziej bazowały na buzz marketingu w Internecie. To jednak pokazuje, jak ważna jest rola copywritera. Nawet w wielkiej polityce.