Czego powinna Cię nauczyć awaria Facebooka?

Antoni Kwapisz
16.10.2021

Komentarz Grzegorza Wiśniewskiego, CEO Soluma Group.

6 godzin, które wstrząsnęło światem. To przejaskrawienie odnosi się oczywiście do niesławnej awarii Facebooka, która nastąpiła 4 października, mniej więcej o 17:40 polskiego czasu. Była jednocześnie największą w historii tego giganta, obejmując również inne usługi amerykańskiej firmy (Instagram, Messenger i WhatsApp).

Zapanował popłoch. Jak to? Żyć bez Facebooka? Przecież można się zanudzić i jeszcze pewnie trzeba będzie porozmawiać z dzieckiem, partnerem, kolegą z biurka obok! Istna hekatomba. Żarty żartami, ale faktem jest, że awaria ta powinna podziałać otrzeźwiająco na wiele marek, które oparły swoje działania marketingowe oraz komunikację właśnie na narzędziach Facebooka.

Coraz więcej małych firm ogranicza swoją aktywność w sieci wyłącznie do Facebooka

I nietrudno to zrozumieć, gdy weźmiemy pod uwagę chociażby bardzo drożejące strony internetowe. Już dawno przewidywałem, że dojdziemy do momentu, w którym na profesjonalną stronę będzie stać tylko duże firmy – te małe, raczkujące i rodzinne ograniczą się do założenia np. wizytówki w Google Moja Firma oraz właśnie prowadzenia profilu na Facebooku. Wszystko przez szaleńczo wręcz rosnące wynagrodzenia programistów i grafików.

Z drugiej jednak strony awaria Facebooka dobitnie pokazała, czym grozi doprowadzenie do sytuacji, w której firmę można znaleźć wyłącznie na tym portalu. W skali małego biznesu nie był to jeszcze wielki problem, natomiast na pewno są marki, które w tym czasie straciły setki potencjalnych klientów (z powodu niewyświetlenia im reklamy, postu etc.).

Twoja firma jest tylko na Facebooku? Sporo ryzykujesz

Póki co awarie są relatywnie szybko usuwane. Jednak scenariusz, w którym Facebook „wykrzacza się” na kilka czy nawet kilkanaście dni wcale nie jest tak surrealistyczny, jak się wydaje. A co będzie, gdy platforma całkowicie… zniknie? Na przykład w wyniku wprowadzenia jakichś nowych regulacji dotyczących ochrony prywatności lub jej zmarginalizowania pod wpływem rozwoju konkurencyjnych serwisów? Nie wierzysz? W takim razie sprawdź sobie, co się stało z Google+.

Może byłbym spokojniejszy, gdyby Facebook po raz kolejny nie pokazał, jak fatalnie zarządza kryzysem. Informacja o awarii serwisu rozchodziła się głównie przez… Twittera, prywatne posty oraz różnego rodzaju memy. Firma ograniczyła się tylko do opublikowania spóźnionego komunikatu. To pokazuje, że budowanie swojej marki biznesowej w oparciu wyłącznie o tę platformę jest mocno ryzykowne.

Dywersyfikacja kanałów komunikacji – to absolutna podstawa

Nie twierdzę oczywiście, że bycie na Facebooku jest bez sensu – wprost przeciwnie. Przywołuję jedynie starą jak świat zasadę, że nigdy nie wkłada się wszystkich jajek do jednego koszyka. Budując markę w Internecie, nawet przy ograniczonym budżecie, trzeba korzystać z różnych kanałów komunikacji – także spoza mediów społecznościowych.

Im więcej kanałów komunikacji ma marka, tym mniejsze ryzyko, że w pewnym niefortunnym momencie straci ona możliwość docierania do klientów. Podstawą powinna być strona internetowa, nawet całkiem prosta, ponieważ globalna i długotrwała awaria Internetu jest stosunkowo najmniej prawdopodobna – a nawet gdyby nastąpiła, to akurat brak dostępu do strony będzie Twoim (i nas wszystkich) najmniejszym problemem.

Na koniec jeszcze mocno subiektywna refleksja: kolejne awarie Facebooka są tylko kwestią czasu. Będą coraz dłuższe i gorsze w skutkach – w grę będzie wchodzić np. utrata profilu, opublikowanych treści czy rozpoczętych kampanii reklamowych.

Dodatkowo trudno jest zakładać, że Facebook utrzyma swoją wręcz monopolistyczną pozycję w social media w długim terminie. Już dziś widzimy, że młode pokolenie odwraca się od tej platformy, a afery związane z hejtem, sprzedawaniem danych i oszukiwaniem reklamodawców tylko przyspieszą erozję tego – jakby nie było – przełomowego w skali świata projektu.

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie