O karach nakładanych przez Google na strony internetowe słyszała pewnie większość właścicieli witryn. Nie wszyscy jednak wiedzą, co to oznacza w praktyce i jakie niesie ze sobą konsekwencje. A te mogą być naprawdę bardzo poważne, włącznie z tym, że wszystkie inwestycje w marketing internetowy marki pójdą na marne. W naszym poradniku wyjaśniamy, czym są kary Google i za co można je dostać.
To typowa reakcja właściciela strony, który miał to nieszczęście, że Google dostrzegło jakieś przewinienie na jego witrynie. Dla ścisłości: monopolista nie karze stron ot tak, dla zabawy. Robi to wtedy, gdy ma ku temu ważne powody. Oto te najczęstsze:
Istnieją dwa podstawowe rodzaje, czy raczej metody karania stron internetowych łamiących regulacje Google. Oto one:
Nie ma tutaj żadnej reguły. Wszystko zależy od rodzaju przewinienia oraz tego, w jaki sposób została nałożona kara: ręcznie czy algorytmicznie. Z doświadczenia wiemy jednak, że jeśli filtr na stronę nałożył pracownik Google, to jego zdjęcie będzie drogą przez mękę. Trzeba napisać podanie, które może zostać odrzucone. Wówczas nie należy od razu wysyłać odwołania – konieczne jest odczekanie co najmniej kilku tygodni. W praktyce zdjęcie filtra nałożonego ręcznie może zająć nawet… kilka lat. Nietrudno się domyślić, co to oznacza dla właściciela witryny.
W przypadku kary nałożonej algorytmicznie wiele zależy od… szczęścia. Po usunięciu błędów, za które strona została ukarana, trzeba po prostu czekać na aktualizację algorytmu. Może to nastąpić za kilka dni, tygodni, ale równie dobrze miesięcy – nikt nie zna planów Google, często nawet sami pracownicy koncernu.
Niezależnie od tego, jak szybko zostanie zdjęta kara, konsekwencje jej nałożenia mogą się ciągnąć za stroną latami. Taką witrynę będzie o wiele trudniej wypozycjonować w wyszukiwarce, nie wspominając już o tym, że brak możliwości wejścia na stronę przez potencjalnych klientów fatalnie odbije się na wizerunku marki. Lepiej więc chuchać na zimne i nie bagatelizować zagrożenia.